18.06.2016, na Scenie Kameralnej Narodowego Starego Teatru obejrzeliśmy spektakl pt. "Dekalog", wyreżyserowany przez chińskiego awangardowego reżysera, współzałożyciela grupy teatralnej Paper Tiger Theatre Studio, Tiana Gebinga.
Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po egzotycznym artyście, sięgającym w swojej twórczości po rozmaite teksty, nie tylko literackie; ale także stenogramy rozpraw sądowych; instrukcje obsługi; artykuły prasowe.... Tym bardziej, że przedstawienie grane dzień po premierze, więc nie pojawiły się jeszcze żadne oceny krytyków i bywalców sal teatralnych. Ale co tam, nie boimy się niespodzianek, eksperymentów i oryginalnych pomysłów. Nasze wyprawy unikają utartych szlaków i tradycyjnych kierunków.
Tian Gebing nie zawiódł. Nie wszystko w jego świecie było czytelne i oczywiste. Przydarzyło się kilka dłużyzn, pojawiały się pytania; po co?, o co chodzi?, o czym to tak naprawdę jest?... Ale mieliśmy szansę uczestniczyć w swego rodzaju misterium wizualno-estetycznym wyczarowanym plastyczną kompozycją poszczególnych scen, ciekawą grą świateł i wymagającymi sporego wysiłku od aktorów układami choreograficznymi (powstałymi we współpracy z chińską aktorką i tancerką Yanan Wang).
Dla mnie niezwykle atrakcyjnym punktem spektaklu była scena z nagą aktorką. Wprost fizycznie można było poczuć zderzenie metafizyki z cielesnością. Zakazy religijne próbujące spętać namiętności i instynkty ludzkie („nie będziesz”, „pamiętaj”, „nie” - skandowane przez aktorów niczym mantry), topniały jak lód, pod wpływem piękna kobiecego ciała.
Była jeszcze modlitwa „Ojcze nasz”, zestawiona z przezroczystymi parasolami z lampkami, które trzymają w rękach aktorzy i mocna, transowa scena końcowa. Pytanie; "Co autor miał na myśli", pozostało bez odpowiedzi. Zobaczyliśmy raczej zbiór impresji wizualnych, bez objaśnień i słów. Może to i lepiej....
Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po egzotycznym artyście, sięgającym w swojej twórczości po rozmaite teksty, nie tylko literackie; ale także stenogramy rozpraw sądowych; instrukcje obsługi; artykuły prasowe.... Tym bardziej, że przedstawienie grane dzień po premierze, więc nie pojawiły się jeszcze żadne oceny krytyków i bywalców sal teatralnych. Ale co tam, nie boimy się niespodzianek, eksperymentów i oryginalnych pomysłów. Nasze wyprawy unikają utartych szlaków i tradycyjnych kierunków.
Tian Gebing nie zawiódł. Nie wszystko w jego świecie było czytelne i oczywiste. Przydarzyło się kilka dłużyzn, pojawiały się pytania; po co?, o co chodzi?, o czym to tak naprawdę jest?... Ale mieliśmy szansę uczestniczyć w swego rodzaju misterium wizualno-estetycznym wyczarowanym plastyczną kompozycją poszczególnych scen, ciekawą grą świateł i wymagającymi sporego wysiłku od aktorów układami choreograficznymi (powstałymi we współpracy z chińską aktorką i tancerką Yanan Wang).
Dla mnie niezwykle atrakcyjnym punktem spektaklu była scena z nagą aktorką. Wprost fizycznie można było poczuć zderzenie metafizyki z cielesnością. Zakazy religijne próbujące spętać namiętności i instynkty ludzkie („nie będziesz”, „pamiętaj”, „nie” - skandowane przez aktorów niczym mantry), topniały jak lód, pod wpływem piękna kobiecego ciała.
Była jeszcze modlitwa „Ojcze nasz”, zestawiona z przezroczystymi parasolami z lampkami, które trzymają w rękach aktorzy i mocna, transowa scena końcowa. Pytanie; "Co autor miał na myśli", pozostało bez odpowiedzi. Zobaczyliśmy raczej zbiór impresji wizualnych, bez objaśnień i słów. Może to i lepiej....
|
|
Teraz głos mają aktorzy Teatru trochę Innego:
Było fajnie. W jednej scenie palili papierosy. Najbardziej podobało mi się wrzucanie woreczków do bramki, której bronił aktor grający w sztuce. Jak woreczek trafił w drewniany pal to się rozsypywało to, co było w środku.
Ogólnie cały spektakl mi się podobał i byłam zadowolona, że na nim byłam.
Ogólnie cały spektakl mi się podobał i byłam zadowolona, że na nim byłam.
Monika Arasimowicz
Mi się bardzo podobał ten spektakl. Zapamiętałem jeden tekst
dotyczący handlu w niedzielę. Chodziło o to, żeby pracownicy mieli wtedy wolne. Podobał mi się też
taniec na deszczu. I ta scena kiedy rzucali woreczkami ryżu.
Ireneusz Buchich de Divan
Ogólnie mi się spektakl spodobał. Na przykład krew
spływająca po ekranie - wizualny efekt bardzo interesujący. I była też nagość -
to oznaczało, że w dekalogu można urodzić dziecko. Podobał mi się też taniec w
deszczu, za folią. 5-6 osób przytuliło się ustami do folii. Myślę, że aktorzy
dali radę, grali bardzo mocno.
Jedyny morał jest taki, że ten dekalog jest naprawdę prawdą, opartą
na faktach. Na przykład te deski poukładane, to taka symbolika, że nie można
kraść, itp.
Chodzimy na spektakle po to, żeby je oglądać.
Tomasz Buczko
Podobało mi się tak, pół na pół. Jak oglądałem
ten taniec to nieładnie pachniało, jakby ktoś puścił bąka na widowni. Totalne szaleństwo!
Zapamiętałem jak aktorzy się wygłupiali, i ostatnią scenę jak tańczyli od przodu do tyłu, to było fajne.
Piotr Dylikowski
Dekalog to jest zbiór 10 przykazań. Najbardziej podobała mi
się scena o zakazie handlu w niedzielę. To takie odniesienie do
naszej sytuacji w Polsce. Pojawiły się wtedy śmieszne napisy wyświetlane z rzutnika. Ja bym się z tym raczej nie
zgodził, bo każdy przecież musi pracować na swoje utrzymanie. Spektakl bardzo mi się podobał. Efekty - obrazy na telebimie - nie wiem co to było, ale mi się podobało. Zostało pokazane jak to
wygląda w Polsce. Przykazania były napisane na tablicach - to ważne, że zostały
pokazane. Spektakl na wysokim poziomie.
Krzysztof Hajdo
Trochę pod koniec przysypiałem, bo byłem zmęczony. Obudziła
mnie głośna muzyka, długo tańczyli. Naga aktorka miała pomalowane znaki na ciele z
numerami gdzie ciąć. Skojarzenia z rzeźnią rytualną.
Nie rozumiałem sceny z rzucaniem woreczkami. Podobnie jak w baseballu, rzucali woreczkami z ryżem, jeden z aktorów z kijem w ręku bronił bramki; może chodziło o to, że ciężko pracuje.
Pamiętam tłumaczenie tekstów z chińskiego i z angielskiego na monitorze. Coś było
spuszczone z sufitu, huśtało się tak. Nie wiem, o co chodziło w scenie z parasolkami.
Coś
było odnośnie seksu, kobiety się kochały, była kotłowanina ciał, skojarzyło mi
się to z przykazaniem o cudzołóstwie. Były odniesienia do Biblii i do Mojżesza.
Paweł Kudasiewicz
Spektakl na początku mi się nie podobał, myślałam, że będzie
straszna nuda. Ale potem się rozkręcił. Plastycznie i choreograficznie był
dobry. Był pomysłowy. Nagość się broniła, nie mam wrażenia, że była po to, żeby
szokować. Początkowo myślałam, że jest to „lekcja anatomii” ale jednak nie…
Asia G.
Spektakl mi się podobał, chociaż momentami był nużący.
Niektóre sekwencje taneczne były zbyt długie. Dźwięk i plastyczność podobały mi
się. Byłam pod wrażeniem sprawności fizycznej aktorów. Miałam wrażenie, że cały
czas patrzył na mnie pan Peszek. Nie wszystko zrozumiałam, spektakl był trudny.
Trochę dla mnie „popędowy”. Wyszłam pobudzona z teatru.
R.
Spektakl od początku mi się podobał i zrobił na mnie duże wrażenie.
Odbierałam go bardziej na poziomie emocji i zmysłów, gdyż niewiele z niego
zrozumiałam. Pojawiło się wiele wątków i skojarzeń, więc będę się jeszcze chciała nad
nimi zastanowić. Najważniejsza była dla mnie warstwa plastyczna, muzyczna i
ruchowa. Aktorzy bardzo mi się podobali, byli bardzo sprawni fizycznie.
Szczególnie podobała mi się scenografia i dobór kostiumów. Nagość w spektaklu
była uzasadniona i wpisywała się w jego formę.
Monika S.
Na początku myślałem, że to będzie straszna lipa, bo spektakl
był niezrozumiały dla mnie. Całość była atrakcyjna, ale zdarzały się delikatne
kryzysy, w których sobie przysypiałem. Dobre były współczesne odniesienia do dekalogu. Scena z nagością: fajna była ta aktorka. Mi się ta scena bardziej
skojarzyła z operacją, niż tak jak Pawłowi, z ubojem rytualnym. Ogólnie jestem zadowolony, że
poszedłem na ten spektakl.
G.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz