Tym razem Stary Teatr
zaproponował widzom zaskakującą zamianę ról. Na scenie pojawili się maszyniści
i technicy, na co dzień ukryci w kulisach i maszynowniach, a ich asystentem
został zawodowy aktor. O niebo lepiej poradzili sobie w tej sytuacji ci
pierwsi. W sposób szczery i bezpretensjonalny, odkryli przed widzami swoje
pragnienia i wrażliwe dusze. Siedząc na widowni, przekonałem się, że są to
ludzie z dużym poczuciem humoru i zdrowym dystansem do samych
siebie. Nie są bezdusznymi trybikami ustawiający dekoracje, światła i dźwięk.
Chcą, aby choć raz wyjść z cienia, pokazać siebie, swoje talenty i kunszt. Trzeba
przyznać, że wykorzystali znakomicie swoje "5 minut". Podziwiałem
precyzyjny taniec z zastawkami, rozmowę dłoni, czy pokaz sprawności, jakiej
wymagało ustawienie dwóch dekoracji, do dwóch różnych spektakli, granych w
dwóch różnych miejscach. Myślę, że nie muszą się martwić o to, czy uda się im
stworzyć scenariusz do sztuki, którą by mogli zagrać. Zagrali siebie samych, i
to okazało się najlepszym rozwiązaniem.
A aktor?…. no cóż… nie bardzo
udało mu się wyjść z roli gwiazdy scenicznej. Poklepując protekcjonalnie po
plecach głównych bohaterów tego wieczoru, puszczał oko do widowni, że tak naprawdę,
to tylko taki żart i jutro wszystko wróci do normy. Ja, w każdym razie
potraktowałem tę historię całkiem poważnie…
W kolejnym poście ocenią spektakl
aktorzy Teatru trochę Innego oraz nasi partnerzy z ośrodka w Tomaszkowicach.
|
"Kwestia techniki" - fot. arch. Starego Teatru |
|
|
"Kwestia techniki" - fot. arch. Starego Teatru |
|
|
"Kwestia techniki" - fot. arch. Starego Teatru |
|
|
"Kwestia techniki" - fot. arch. Starego Teatru |
|
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak doskonale widać po powyższym wpisie już nawet i teatr wkracza w nowoczesność :) W końcu jeśli chodzi o sztukę to nie można się skupiać tylko i wyłącznie na standardowym programie. Widzowie teraz potrzebują urozmaicenia repertuaru i jak widać bardzo to lubią.
OdpowiedzUsuń