
Sam spektakl też jest lekki, swobodny, absurdalny. Śmiałem się często, chociaż nie do końca wiedziałem z czego. Dałem się wciągnąć w ten zwariowany świat w którym wszystko się poplątało. Aktorzy wymieniali się swoimi rolami, łazienka stawała się biurem, biuro salą sądową, sala sądowa gabinetem lekarza-pszczelarza, gabinet lekarza-pszczelarza znowu łazienką.. Rozumiecie coś z tego?? No właśnie, ja też nie. To znaczy, coś tam się jednak wyjaśniło. Po pierwsze; skąd wzięły się kremówki w szafce w łazience, po drugie; że nie było żadnego meczu, po trzecie; że pierwszą literą alfabetu jest B to znaczy A, a nie D to znaczy Fy bo przecież takiej litery w ogóle nie ma.
Najbardziej rozbawiła mnie chyba scena, jak panowie próbowali wyjaśnić sobie grzecznie i uczciwie, kiedy i kogo ze swoich bliskich zwyzywali od najgorszych. No i muzyka pomiędzy poszczególnymi etiudami wprawiała w świetny nastrój.

Jan Molicki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz