sobota, 18 listopada 2017

Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy, hej - Szewcy w Narodowym Starym Teatrze

To oczywista oczywistość. Dla nas przeżyciem ponad-teatralnym, przeżyciem którego nie sposób zignorować było to, że mogliśmy doświadczyć na żywo obecności Irka i Pawła na Narodowej Scenie Starego Teatru, będących ramię w ramię z profesjonalistami z najwyższej półki aktorskiej; Szymonem Czackim, Krzysztofem Globiszem, Radosławem Krzyżowskim, Michałem Majniczem, Małgorzatą Zawadzką i Moniką Frajczyk (do ekipy którą tworzyli chłopaki dołączyła jeszcze Ania Komorek). Gdyby ktoś przedstawił mi kiedyś taką wizję, pochwaliłbym go za bujną wyobraźnię i bogaty świat fantazji. A jednak to była rzeczywistość .....
Tak więc najpierw oklaski dla Ireneusza Buchich de Divan oraz Pawła Kudasiewicza. Poprowadzeni bezpieczną ścieżką przez reżyserkę, panią Justynę Sobczyk nie stają do konfrontacji z gwiazdami. Tworzą swój własny świat, od czasu do czasu ingerując w materię przedstawienia. Droczą się z personelem zakładu szewskiego, zadają niewygodne pytania, wchodzą w role czeladników. Czasem mówią po prostu o sobie, rozmywając granicę między prywatnością a teatralnością. Idealnie czuje się w tej materii pan Radosław Krzyżowski, toczący dyskusje z Irkiem, swoim scenicznym kamerdynerem, a jednocześnie kolegą po fachu - aktorem.
Przedstawienie pełne dystansu, improwizacji, bez respektu dla klasyki gatunku. I bardzo dobrze. Próba ścigania się z wielkimi interpretacjami Witkacego byłaby wtórna i niepotrzebna. Za to powstał obraz rozedrgany, transowy wręcz i niejednoznaczny. Kto ma przejąć rząd dusz? Kto jest prawdziwym aktorem? Co z tą rewolucją ciągle zjadającą swój własny ogon? 
Świetnym zabiegiem była zamiana męskich ról z kobiecymi. Mocna, zasadnicza kobieta - Prokurator i efemeryczny, erotyczny, stukający wysokimi obcasami mężczyzna - Księżna. Tradycyjny podział został rozbity - każdy jest taki, jakie ma cechy, realizuje się w tym, w czym jest dobry.
I jeszcze na koniec wzruszający obraz zakrwawionego, martwego Sajetana, wygłaszającego swój monolog kapitulacji - niemal prywatne, pozbawione teatralnych ozdobników pożegnanie z rewolucją i widzami.

Zobaczcie, co o tym wszystkim sądzą aktorzy Teatru trochę Innego i nasi kompani z Tomaszkowic: 





Co do spektaklu: byłam, ale mi się nie podobał. Nie zostałam do końca, wyszłam w przerwie. Za bardzo klęli.






Monika Nowak






Temat przewodni Szewców to walka tego co stare, z tym co nowe, trudność w utrzymaniu równowagi. 
Mam mieszane uczucia co do tego spektaklu. Było dużo elementów, które mi się podobały, szczególnie momenty spontanicznej improwizacji. Były też fragmenty, które mi się nie podobały. Miałam czasem poczucie dłużyzny. Generalnie nie był to taki zwyczajny, klasyczny spektakl. Nie wiem jak to opisać, ale trochę inaczej się to oglądało niż inne przedstawienia. Spektakl był bardzo żywy i dużo było w nim seksu, życia. Brakowało mi spójnej całości, bardziej czytelnej. Scena z panem Globiszem zupełnie była nieczytelna. 

GP





Spektakl mi się podobał, był bardzo żywy, energetyczny. Aktorzy byli blisko widza. Największe wrażenie wywarł na mnie Radosław Krzyżowski, którego jestem fanką. Spodobały mi się elementy improwizacji i nasi aktorzy z Teatru trochę Innego. Kiedy włączali się do akcji byłam podekscytowana i cieszyło mnie to, że padały słowa o naszym teatrze, że nasz teatr mógł zaistnieć w spektaklu Starego Teatru. Scena z Globiszem mi się nie podobała, nie do końca ją zrozumiałam i mnie nudziła. Poleciłabym ten spektakl.
R.





W „Szewcach” bardzo mnie wzruszyła gra aktorów Teatru trochę Innego, głównie Irka, bo byli tacy prawdziwi, pokazali, że pomimo swojej niepełnosprawności też można wyrazić siebie tak szczerze, tak od serca. Pierwsza połowa sztuki była dla mnie zrozumiała i fajna, a druga część była zbyt głośna. Duży hałas źle na mnie wpływał. Samo wyjście było dla mnie dużym przeżyciem i wzruszeniem”            
                                                               


  Maria Szałas – ŚDS Tomaszkowice







Widziałem ten spektakl już drugi raz. Bardzo fajnie się oglądało. Najbardziej podobała mi się Pani Prokurator. Było napięcie! Na spektaklu było użyte parę rekwizytów, ubrań, płaszczów, butów. Ja uważam, że nie było aż tak głośno. Zapamiętałem pobrudzoną krwią koszulę Sajetana. Jako dekoracja była użyta metalowa krata. Dobra była scena ze sznurami. W Pani Prokurator podobało mi się… hmmm ...


Tomasz Buczko


 




To, że dostajemy kwiaty na początku, po wejściu, to jest zaplanowane w scenariuszu. Czekamy zawsze, aż pani nas wezwie przez ukryty mikrofon. Radka Krzyżowskiego widziałem wcześniej w telewizji, w serialu „Na dobre i na złe”. Teraz rozmawiam z nim codziennie. 
W spektaklu jest dużo wulgaryzmu, seksu, brutalności, siekiery latają, zęby, flaki. Mam zadanie, nauczyć się wierszy, które recytuję, na pamięć. Na razie czytam z podkładki, a potem są improwizacje. Nawet lubię grać w tym spektaklu, ale czasem zapominam kodu do windy, żeby się dostać do garderoby.

 Paweł Kudasiewicz (jest w obsadzie spektaklu)







Fajna sztuka. Byli aktorzy z Teatru trochę Innego i grali w tej sztuce. Pamiętam także aktora z serialu „Na dobre i na złe” – dr Michała Sambora. (Radek Krzyżowski)
W sztuce naprawiali buty, główny fotel był nie dla wszystkich, tylko dla szewca - majstra. Na samym końcu wyszedł aktor, który jest chory – Krzysztof Globisz. Finał był taki, że aktorzy z Teatru Trochę Innego zastąpili aktorów z Teatru Starego i to oni stali się szewcami. Podobała mi się muzyka, efekty specjalne i głośna atmosfera.

Krzysztof Gołąbek - ŚDS Tomaszkowice






Bardzo mi się podobał aktor, który w serialu telewizyjnym odgrywa doktora Sambora. Szczególnie w scenie, kiedy siedział na klatce u góry. Pokazane to było, jakby to działo się na scenie, ale mi się skojarzyło, jakby widowni w ogóle nie było, tylko wszystko stało się sceną. Że widzowie też są na scenie. Efekty superanckie, jak te światła zaczęły pulsować! Ta ostatnia scena była ważna, jak zaczęli walić nogami i tymi butami, to mi się skojarzyło z protestem. To był taki gest bardzo wymowny.

Krzysztof Grabowski  





Sztuka była poważna, interesująca, ale trudna. Najciekawsza dla mnie była gra aktorów z Teatru Trochę Innego, ponieważ wyrażali prawdę o sobie, o swoim życiu, o tym, co robią naprawdę. Zdziwiło mnie, że aktor tak otwarcie powiedział prawdę przed publicznością, że nie grał kogoś innego. Śmieszną była dla mnie scena zagrania kobiety – Księżnej przez faceta.”
                                                                   

Marcin Stanak - ŚDS Tomaszkowice





Po pierwsze chciałem powiedzieć, że na scenie byli Irek i Paweł, grali jakby byli w teatrze telewizji. Irek pięknie zagrał z tymi dwiema kobietami, jako szewc. Paweł grał z uśmiechem na twarzy. Pamiętam, że była scena, gdzie aktorzy chodzili, spacerowali po scenie i Irek wyglądał jak pies. Później ci dwaj aktorzy, którzy grali pomocników występowali ze swoimi rolami. Inni aktorzy też byli nie najgorsi. Wszyscy razem w grupie. Widziałem ogień, który się zapalił koło krat i aktorzy ruszali się wtedy jakby spali. Te wszystkie sceny mi się podobały. I to by było wszystko.

Piotr "Dylikoś" - Dylikowski





Generalnie spektakl mi się podobał, mam pozytywne odczucia. Podobało mi się wprowadzenie naszych aktorów do spektaklu, zagrali tam fajne role. Dobrze zagrana była scena zabójstwa Sajetana. Aktorzy byli jednocześnie prywatnie na scenie i jako aktorzy odgrywający różne postacie.
Globisz wypadł słabo. Były też takie momenty w spektaklu, kiedy gubiłem trochę wątek albo byłem znudzony, a może po prostu za dużo się działo.

GM


 


Dobrze mi się gra w swojej roli w Szewcach. Mam kilka scen; np. w pierwszym akcie z Radkiem Krzyżowskim, rozmawiam z nim o mojej pracy i to mi się podoba. Później spacer z psem. Po odczytaniu przez Pawła jego tekstu,  improwizujemy np. że poza Szewcami jestem aktorem w Teatrze Trochę Innym.



Ireneusz Buchich de Divan (jest w obsadzie spektaklu)







Bardzo podobał mi się występ moich kolegów; Irka i Pawła. Zapamiętałem scenę, jak aktorka przy maszynie grała muzykę butami. Szczególnie ten aktor z „Na dobre i na złe”, Radosław Krzyżowski mi się podobał. Jak siedział na górze, na klatce i jak ubrał buty na koturnie. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Spacerowanie po scenie i jego rozmowa z Irkiem - to też było piękne. Podobał mi się początek przedstawienia, gdy Irek i Paweł weszli na scenę z kwiatami. W ostatniej scenie koszula Sajetana była tak mocno poplamiona na czerwono, że pomyślałem, że jest polana sokiem z buraków. Acha, i dźwięk to był w ogóle mocny, za ostry.

Piotr Wroński









   

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz